1996-07-28
Warszawa, Bazylika św. Krzyża

17 Niedziela zwykła

1 Krl 3,5.7-12, Rz 8,28-30, Mt 13,44-52

Dokąd idziesz?

Dokąd idziesz?

Kochani moi!
Kończy się miesiąc lipiec.
Od świętej Anki zimne wieczory i ranki.
Nie nacieszyliśmy się latem,
choć ja ukradłem Kreteńczykom trochę słońca.
Za to ucieszyły nas złote wieści
z olimpiady w Atlancie,
ale przeraziły te złe -
o zamachach, katastrofach.

A ja znów czytam
w kościele św. Krzyża w Warszawie
Księgę Królewską i prośbę młodego Salomona:
Panie, daj mi serce mądre i roztropne (por. 1 Krl 3, 9).
I jak ojciec rodziny wydobywam ze skarbca Kościoła
rzeczy nowe i stare (por. Mt 13, 52).

Sto lat temu ukazała się książka
"Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza.
Czytał ją Rzym,
czytał Świat.
Masoni chcieli wykupić nakład i zniszczyć.
Za tę książkę Sienkiewicz otrzymał
literacką nagrodę Nobla.
A w tym roku Ojciec Święty nazwał tę książkę
katechezą dla świata.

Tytuł książki - Quo vadis? -
jest niby powtórzeniem Piotrowego pytania:
Qou Vadis, Domine? - Dokąd idziesz, Panie?
Ale przyglądając się konstrukcji powieści,
spostrzegamy, że Sienkiewicz ukazuje drogę
wybranych przez siebie postaci.
A ponieważ zamiarem autora jest katecheza,
czyli pouczenie ludzi przełomu XIX i XX wieku
o młodym chrześcijaństwie,
Sienkiewicz opisem życia charakterystycznych osób
odpowiada na pytanie: Dokąd idziesz?

To pytanie stawia też każdemu z nas czytających:
Dokąd idziesz, człowieku?

W katechezie i w dzisiejszym kazaniu
każdy z nas musi sobie odpowiedzieć:
Dokąd ja idę?
Więc niech kazanie głosi Sienkiewicz.

Skąd przychodzisz i dokąd idziesz, Ligio?

Ligia. Córka króla Ligów.
Kto to są i gdzie mieszkają ci Ligowie?
Gdzieś na północ od Dunaju w puszczach.
(O jak subtelnie Sienkiewicz chce światu pokazać:
gdzieś tam w późniejszym kraju Słowian!)
Tak Ursus opowiada Winicjuszowi o tym kraju:
Panie, gdyby tak [Chrystus]
narodził się u nas w puszczy
hodowali byśmy Dzieciątko i dbali
by Mu nigdy nie zabrakło ni zwierzyny, ni grzybów,
ni skór bobrowych, ni bursztynu.
A co byśmy na Swebach i Markomanach złupili
to byśmy Dzieciątku oddali,
by miało dostatek i wygodę

A dalej
pyta tego potężnego człowieka inteligentny Winicjusz:
A próbował ty kiedy brać za rogi
straszliwe ury w puszczy?

Póki nie przeszło nade mną dwadzieścia zim,
tom się bał - odrzekł Ursus -
ale potem - bywało
(rozdz. XXVI).

Ligia była zakładniczką za cenę pokoju.
Nie była niewolnicą - była branką.
Winicjusz dopowie Ursusowi:
Cudowny musi być wasz kraj,
gdzie się rodzą takie dziewczyny
(rozdz. VII).
Ligia była blondynką o błękitnych oczach.
Była chrześcijanką.
Opiekowała się nią czcigodna rodzina Aulusów,
a strzegł jej Ursus.
W Ligii zakochał się Winicjusz
- patrycjusz, trybun wojskowy,
człowiek z najbliższego otoczenia cezara.
Chciał uczynić z niej nałożnicę.

Dokąd idziesz, Ligio?
Matko! Matko moja! (rozdz. IV)
- powtarzała Ligia tuląc się do piersi Pomponii.
Żegnaj radości nasza,
światło naszych oczu
... nie o zakładniczkę,
tylko o nałożnicę im chodzi
(rozdz. IV).

Ligia wiedziała,
że u cezara grozi jej zguba,
ale "przyrzekła bronić się od owej zguby:
matce, sobie i zarazem temu Boskiemu Nauczycielowi,
w którego nie tylko wierzyła,
ale pokochała swym wpółdziecinnym sercem
za słodycz nauki,
za gorycz śmierci
i za chwałę zmartwychpowstania"
(rozdz. VII).

Dokąd idziesz Ursusie?

O Domina!
Pozwólcie mi Pani iść z moją Panią,
abym jej służył
i czuwał nad nią w domu cezara.
- Nie naszym, lecz Ligii jesteś sługą...
Ale zali dopuszczą cię do drzwi cezara?...
- Nie wiem, domina, wiem jedno,
że żelazo kruszy się w moich rękach
jak drzewo...
(rozdz. IV).
Ursusie! Nie zabijaj!
Będę się starał, ale... gdyby się zdarzyło,
to Baranek ukrzyżowany zlituje się nad biednym...
Przecież Baranka nie chcę obrazić,
tylko ręce mam takie ciężkie.
(rozdz. VIII).

A po zabójstwie Krotona,
bo ten miał zabić Ursusa,
Ursus rzucił się jak rozjuszony zwierz ku Winicjuszowi.
Śmierć! - pomyślał młody patrycjusz
(rozdz. XXII).
Lig chwycił go w swoje żelazne ramiona.
A potem usłyszał, jakby przez sen, okrzyk Ligii:
Nie zabijaj!
(rozdz. XXII).
Ja się tylko Chrystusa boję, nie wigilów. (rozdz. XXIV).
Nie zabijaj!
Ursus patrzył na swoje ręce, które chyba zostały pogańskie,
choć dusza już chrzest przyjęła. (rozdz. XXVI).

Dokąd idziesz Winicjuszu?
O jaką dziwną jest twoja droga.

Ten myśli jak Rzymianin.
- Wszystko jest do zdobycia. Miłość też!
Będzie więc najpierw śpiewał Ligii:
Bądź pozdrowiona, najpiękniejsza z dziewic...
Bądź pozdrowiona, boska Kallino!
... twój głos milszy od fletni i cytr...

Zbuduję Ci u siebie ołtarz,
ofiaruję Ci mirrę i aloes,
a wiosną sasanki i kwiaty jabłoni.
Ja Ciebie kocham
boska moja!...
(rozdz. VII).

A potem...?
To nie był dawny Winicjusz,
ale pijany, zły satyr,
który napełniał Ligię przerażeniem i wstrętem
(rozdz. VII).
Będzie więc walczył o Ligię.
Ale jak zdobyć jej miłość?
Wie, że ta dziewczyna kocha Chrystusa.
Dlatego buntuje się przeciwko Chrystusowi
i Jego nauce.
Niech mi Chrystus odda Ciebie,
a ja w Niego uwierzę i pokocham Go.

Ligia prosiła teraz Boga:
Obym mogła wypłacić dobrem za złe,
miłosierdziem za prześladowanie
i zdobyć go dla Chrystusa i zbawić
(rozdz. XXIII).

Po tej wewnętrznej walce
Winicjusz w całej uczciwości staje wobec siebie
i pisze do Petroniusza:
To są ludzie jakich dotąd świat nie widział,
i nauka jakiej dotąd świat nie słyszał...
Gdzie się zaczyna ta nauka,
tam kończy się władza,
tam kończy się urząd i władza cezara,
kończy się prawo i cały porządek tego świata...
przychodzi Chrystus i jakieś miłosierdzie...
oni się modlą za mnie...
a ja nic tylko pragnę Ligii...
(rozdz. XXVIII).

Zdecyduj się Winicjuszu!
Dokąd idziesz?

Inny rzekłby wam może: "Ochrzcijcie mnie!"
- a ja mówię do was: "Oświećcie mnie!"...
Widzicie! Męczę się z miłości, i od mroku...
Grecja stworzyła światu mądrość i piękność,
Rzym prawo, a wy co...
(rozdz. XXXIII).
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów... (1 Kor 13,1)

- Ligio, miłujeszże ty go zawsze?...
Kocham Cię Marku.
Przeto błogosławię tobie w imię Zbawiciela.

I Piotr... położył ręce na ich głowach i rzekł:
- Miłujcie się zawsze w Panu i na chwałę Jego!
(rozdz. XXIII).

Słuchajcie mnie, Piotrze, Linusie i ty, Ligio!
... klękam przed wami i przysięgam,
że i ja spełnię przykazanie miłości...
Zali rozumiem Cię już, o Chryste?
Zalim Ciebie godzien?
Ręce me drżały, oczy rozbłysły łzami.
Piotr wziął glinianą amforę z wodą i rzekł:
Oto cię chrzczę w imię Ojca i Syna,
i Ducha Świętego, amen!
(rozdz. XLVIII).

Dokąd teraz idziesz Winicjuszu?
Ja już tylko do Chrystusa.

Dokąd teraz idziecie
Ligio, Winicjuszu i Ursusie?
Do więzienia, na arenę, na śmierć,
bo to znaczy wierzyć!
Ów olbrzym ligijski
i ta dziewczyna, podobna do kwiatu
rzuconego na więzienną słomę,
szli ku [śmierci] z radością jakby do wrót szczęścia.
(rozdz. LXIV).

Ligia w więzieniu do Winicjusza:
- Chora jestem, Marku...
i czy na arenie, czy tu, muszę umrzeć...
- Umiłowana, niech Cię Chrystus strzeże i ocali...
- Marku!
- Co droga?
- Nie płacz za mną i pamiętaj,
że ty tam przyjdziesz do mnie.
Krótko żyłam, ale Bóg mi dał twoją duszę.

A ty Go będziesz miłował
i zniesiesz cierpliwie śmierć moją?...
Przyrzecz mi to, Marku!...
Jam żona twoja!...
Zapomnieli o więzieniu, o strażach...
i zaczęli się modlić
(rozdz. LX).

A w więzieniu Winicjusz do Piotra:
- Panie!... Jeśli potrzeba krwi,
proś Chrystusa, aby wziął moją...

Jam żołnierz.
Niech Bóg podwoi, potroi moją mękę
wytrzymam;
ale niech ją ocali!
To przecież dziecko jeszcze...
Ty Panie znałeś Chrystusa
więc cię wysłucha!
Wstaw się za nią!...
- Marku... wierz do końca,
albowiem wiara góry przenosi
(rozdz. LIII).

Ligio, Winicjuszu, Ursusie
a teraz dokąd idziecie?
Z ciemnej czeluści wyszedł
na jasną arenę Ursus...
Nagle ozwał się przeraźliwy głos mosiężnych trąb...
na arenę wypadł... potworny tur germański,
niosący na grzbiecie nagie ciało kobiece.
- Ligio! Ligio! - krzyknął Winicjusz...
- Chryste wierzę! Chryste cudu! Wierzę!
Lig dopadł w mgnieniu oka rozhukanego byka
i chwycił go za rogi...
Człowiek i zwierz stali w ogromnym wysiłku,
rzekłbyś, wkopani w ziemię...
Chwila jeszcze
i do uszu bliżej siedzących...
doszedł trzask łamanych kości,
po czym zwierz zwalił się na ziemię...
Winicjusz zerwał się z miejsca...
i przybiegłszy do Ligii
nakrył togą jej nagie ciało
(rozdz. LXVI).
Ursus zaś patrzył w gwieździste niebo
i modlił się
(rozdz. LXVII).
Chryste, któryś ocalił.
Chrystus Cię ocalił i wrócił mi Ciebie...
Uwielbione niech będzie imię Jego!...
(rozdz. LXVII).

Petroniuszu! Dokąd idziesz?

Wuj Winicjusza, patrycjusz,
najbliższy z doradców cezara, sprytny dyplomata,
zna prawdę o Chrześcijanach,
ale nie interesuje go ta droga.
Nie boję się cezara,
ale daj mi spokój z tymi Chrześcijanami...
To są niedołęgi, zwiędłe liście.
My potrafimy żyć i umierać,
oni potrafią tylko przebaczać,
ale nie rozumieją prawdziwej miłości
i nie rozumieją prawdziwej rozpaczy
(rozdz. XXIX).

Petroniuszu, a co ty masz do powiedzenia Rzymianom?
Przecież wiesz, że to twój cezar Nero podpalił Rzym...
Słuchajcie mnie szlachetni Rzymianie.
Miasto zostanie odbudowane.
Ogrody Lukullusa... będą dla was otwarte!
Od jutra rozpocznie się rozdawanie złota, zboża i oliwy...
Potem Cezar wyprawi wam igrzyska...
Będziecie bogatsi jak przed pożarem
(rozdz. XLVII).
(Skąd ja to znam?)

Myślał wtedy Petroniusz o Ligii, Winicjuszu
i ludziach, których naukę odrzucił,
ale o których niewinności był przekonany...
Przegrałem.

Quo Vadis, Petroniuszu?
Donikąd.
Ja zginąłem!

Quo vadis, Kryspusie?

Kryspus był katechistą w gminie rzymskiej
(może kapłanem?).
Wychudzony, łysy, zakapturzony gorliwiec.
Widział wszędzie zło, grzech. Nie dostrzegał miłosierdzia.
Na swój sposób kochał Chrystusa.
Miał więc swoją do Niego drogę.

Do Ligii w domu Miriam:
"Idź i błagaj Boga,
by ci przebaczył winy...
Uciekaj, póki zły duch, który cię oplątał,
nie przywiedzie cię do zupełnego upadku...
Bóg cudem ocalił cię z rąk jego,
lecz ty otworzyłaś serce...
i pokochałaś syna ciemności.
Któż on jest? -
Przyjaciel i sługa Antychrysta...
(mowa o Winicjuszu).
A ja ci mówię: bodajbyś była umarła...
Bogu ofiaruję mój zawód i moją boleść...
aleś ty zawiodła i Zbawiciela,
boś zeszła... na bagno,
którego wyziewy zatruły ci duszę...
Niechaj ci Bóg przebaczy..."
(rozdz. XXVII).
Wtedy wszedł Piotr i Paweł.

W czasie pożaru Rzymu
Kryspus grzmiał na zdesperowaną biedotę.
"Żałujcie za grzechy wasze...
Na nowy Babilon Pan spuścił płomień niszczący.
Wybiła godzina sądu, gniewu i klęski...
Widzę Cię, Chryste!
Gwiazdy spadają deszczem na ziemię,
słońce się zaćmiewa,
ziemia otwiera się... i zmarli powstają,
a Ty idzesz wśród dźwięku trąb
i zastępów aniołów..."
(rozdz.XLV).

Z kazania do uwięzionych na Mamertynie:
"Żałujcie za grzechy wasze...
Kto myśli,
że samą śmiercią okupi winy,
ten nowy grzech popełnia...
Biada wam,
albowiem kły lwów podrą ciała wasze,
ale nie podrą win waszych
ni waszego rachunku z Bogiem...
Żałujcie za grzechy,
albowiem otwarte są czeluści piekielne
i biada wam..."
(rozdz. LVI).

Quo vadis, gorliwy Kryspusie?
Ja na krzyż!

"Dwaj muzyni zbliżyli się... do Kryspa,
aby położyć go na drzewie...
- Bracia moi, módlcie się za mnie!
I twarz jego straciła zwykłą surowość;
kamienne rysy przybrały wyraz spokoju i słodyczy.
Sam rozciągnął ręce wzdłuż ramion krzyża,
aby ułatwić robotę,
i patrząc wprost w niebo, począł modlić się żarliwie...
Nastała cisza zupełna.
Oczy widzów utkwioone były w Kryspa...
Sam cezar zwrócił na niego uwagę...
- Matkobójco! Biada ci!...
Biada ci, morderco żony i brata,
biada ci, Antychryście!
Otchłań otwiera się pod tobą,
śmierć wyciąga po ciebie ręce
i grób cię czeka.
Biada cie, żywy trupie,
albowiem umrzesz w przerażeniu
i potępiony będziesz na wieki!...
Biada ci, morderco!
Przebrana jest twoja miara
i czas twój się zbliża!...
Nagle wychudłe jego ramiona
wydłużyły się jeszcze bardziej,
ciało obsunęło się ku dołowi,
głowa opadła mu na piersi
i skonał...

Brwi starca ściągnęły się nieco,
jakby się gniewał,
że pogański lud
miesza mu ciszę
i spokój słodkiej śmierci"
(rozdz. LVIII).

Quo vadis, Kryspie?
Ja już jestem z Krystem!

Nie mogę pominąć jeszcze jednej osoby.
Quo Vadis, Chilo Chilonidesie?
Podawał się za lekarza, filozofa, przewidującego.
Chciwy zdrajca.
Quo Vadis, Chilo?
Moje Chrześcijaństwo opłaci mi się lepiej
niż filozofia...
Kupię sobie niewolnicę...
Ryby łapią się na wędkę,
a Chrześcijan łapię na rybę.
(rozdz. XIV).
Wydam ich wszystkich Cezarowi (rozdz. L).

Pośród żywych pochodni poznał Chilo swego dobroczyńcę
- lekarza Glauka, którego zdradził.
Na ten widok Chilo zwinął się w kłąb
jak raniony zwierz,
z ust wyszedł mu krzyk, raczej do krakania podobny:
- Glauku! W imię Chrystusa! Przebacz!...
Głowa męczennika poruszyła się lekko,
po czym usłyszano z wierzchołka masztu
podobny do jęku głos:
- Przebaczam!
Chilo... nabrawszy ziemi w obie garście
posypał sobie głowę
(rozdz. LXII).

A potem scena przy fontannie:
- Ktoś ty jest?
- Apostoł, Paweł z Tarsu.
- A jam przeklęty!... Czego chcesz?
- Chcę cię zbawić...
- Dla mnie nie ma zbawienia!...
Wiesz com ja uczynił
- Widziałem boleść twoją...
Jeśli sługa Chrystusa ci przebaczył,
jakże by Chrystus ci nie przebaczył?
- Dla mnie nie ma przebaczenia...
Paweł zbliżył się do fontanny
i nabrawszy wody w dłonie
wrócił do klęczącego nędzarza:
- Chilonie! Ja ciebie chrzczę
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Ufaj i daj teraz świadectwo prawdzie
(rozdz. LXII).

Quo vadis Chilonie?
Ja teraz tylko do Chrystusa.
- Psie, to chybaś oszalał.
Odwołasz to wszystko?
- Nie mogę!...
- Wyrwijcie mu język
(rozdz. LXII).
Po chwili dwie łzy...
spłynęły z wolna po twarzy Chilona.
Umarł...
Pokój męczennikom
(rozdz. LXIII).

Quo vadis, Szawle z Tarsu?

- Kto jesteś, który przemawiasz do skazanych?
- Obywatel rzymski
- odparł spokojnie Paweł
(rozdz. LVIII).
(Nie mogę wam czytać wszystkich kazań Pawła.
To jest poza wytrzymałością mego serca.)
Gdy na wzgórzu Watykańskim umierał Piotr,
w ten sam cudny wieczór
inny oddział żołnierzy prowadził drogą Ostyjską
Pawła z Tarsu ku... Aquae Salvia
(rozdz. LXXI).
Quo vadis, Apostole Pawle?
Potykaniem dobrym potykałem się,
wiaręm zachował, zawodum dokonał,
na ostatek przeznaczon mi jest
wieniec sprawiedliwości
(rozdz. LXXI).

Quo vadis, Pawle?
Idę do Pana.
(A ten fragment to dla naszych olimpijczyków!)

Quo vadis, Piotrze.

Proszę was
słuchających dziś Sienkiewiczowskiej katechezy,
przeczytajcie Quo Vadis? jeszcze raz.
Sienkiewicz każdemu z nas postawił dziś to pytanie:
Quo vadis?
Dokąd idziesz, człowieku?
Ja muszę sobie któregoś dnia
na to pytanie odpowiedzieć.
Ja dziś zuchwale chcę się modlić
za Piotra naszych czasów, za Kościół,
za Rzym, za Warszawę i za was i za siebie
słowami Piotra:
O Panie! Panie mój!
Komuś Ty dał rządy nad tym światem?
I chcesz abym tu założył Twoją stolicę,
w tym mieście?
(rozdz. LVI).

- Chryste! Chryste!...
Quo vadis, Domine?...
- Gdy Ty opuszczasz mój lud,
idę do Rzymu
aby mnie ukrzyżowano po raz wtóry
(rozdz. LXX).

Piotrze, dokąd idziesz?
- Do Rzymu - odrzekł cicho Apostoł...
- Panam widział!
(rozdz. LXX).
Idę do Warszawy.
Do warszawskiej katedry,
do grobu Sienkiewicza.

Drżącymi rękami podnoszę mój kij podróżny.
Idę, abym był jeszcze raz ukrzyżowany.
I wołam słowami Piotra:
Kazałeś mi, Panie, podbić to miasto
więcem je podbił.
Kazałeś mi, Panie, umiłować to miasto
więcem je umiłował.
Kazałeś mi zbawić to miasto.
Ale upracowałem się wielce,
więc idę do Ciebie.

Patrzę na ciebie, Warszawo,
która jesteś kłębowiskiem
świętości i grzechu,
bohaterstwa i zdrady,
stolicą i grobem.
Quo vadis, Warszawo?
Dokąd idziesz, Polsko?

Przecież przeminął Nero
jak mija wicher, burza, pożar,
wojna lub morowe powietrze.
A krzyż Chrystusa niech króluje
Urbi et Orbi
- miastu i światu.
Amen.

Kolorem niebieskim tekst pominięty przez biskupa podczas wygłaszania homilii.